Gospodarki powoli ruszają.

iWealth News
Piotr Kuczyński dla iWealth

W poświąteczny poniedziałek Amerykanie zaczęli się szykować na publikację kwartalnych wyników spółek. Sezon rozpoczynał się we wtorek. Widać było, jakie są oczekiwania – akcje spółek, które mogły odnotować wzrost dochodów (np. Amazon.com czy Netflix) drożały, a akcje banków, linii lotniczych i przemysłowe taniały. Dlatego też indeksy S&P 500 i DJIA spadły, a NASDAQ zyskał. Pozostawało pytanie: czy słabe wyniki i prognozy są już zdyskontowane?

We wtorek nastroje od rana były już bardzo dobre. Indeksy azjatyckie mocno zyskiwały, europejskie też rosły, a za nimi poszła Wall Street. Coraz większa liczba krajów zapowiadała stopniowe otwieranie gospodarki, a dane o eksporcie i imporcie Chin (za marzec) okazały się być dużo lepsze od oczekiwań. Donald Trump też powtarzał, że chce tak szybko jak to możliwe uruchomić gospodarkę.

Właśnie we wtorek dwa olbrzymie banki JP Morgan Chase i Wells Fargo opublikowały raporty, które inwestorów nie zachwyciły – ceny akcji mocno spadły. A jednak indeksy zyskały ponad 3%. Dlaczego? Dlatego, że prezydent Trump chce szybko odmrażać gospodarkę. Chce, żeby częściowo ruszyła już przed 1 maja. W czwartek miał wystąpić przed 50 gubernatorami i przedstawić swoje zamierzenia. To nie zachęcało do sprzedaży akcji, ale już następnego dnia opór gubernatorów przyczynił się do pogorszenia nastrojów.

Najmocniejszy we wtorek nadal był NASDAQ, który spokojnie przełamał 50% zniesienia hossy. S&P 500 też tego dokonał, chociaż w nieco słabszym stylu, a DJIA tylko ten poziom naruszył. Można więc powiedzieć, że korekcyjny zygzak ABC został już zrealizowany. Następnego dnia, w środę, pojawił się znak zapytania, bo indeksy spadły. Dużo mniej niż ich odpowiedniki w Europie (tam spadki były czteroprocentowe), ale jednak S&P 500 spadł o 2,2%. W czwartek jednak znowu rósł, a najmocniejszy był ponownie NASDAQ. Teraz pozostaje dążenie do dalszego rysowania litery V lub załamanie (ja obstawiam to pierwsze).

Powodem spadku było to, że nie tylko kolejne banki (Bank of America, Citigroup, Goldman Sachs) publikowały bardzo słabe wyniki, ale też dane makro publikowane tego dnia były niezwykle słabe. Sprzedaż detaliczna w marcu spadła o 8,7% r/r (a w statystyce nie ujęto zamkniętych na głucho punktów usługowych). Indeks New York Empire State spadł do poziomu minus 78,2 pkt. (najniższego w historii), a produkcja przemysłowa spadła o 5,4% r/r i był to najgorszy wynik od 1946 roku. W kolejnych dniach dane też były bardzo słabe – indeks Fed z Filadelfii zanurkował do poziomu z 1980 roku, a liczba wniosków o bezrobocie w ciągu 4 tygodni sięgnęła 22 milionów.

Na domiar złego Międzynarodowy Fundusz Walutowy poinformował, że w gospodarce należy oczekiwać najgorszego roku od czasów Wielkiej Depresji z lat trzydziestych zeszłego wieku.

Poza tym, analitycy banku JP Morgan ostrzegli, że świat może wejść w dramatyczną spiralę recesyjną, co wynikać ma ze zmniejszenia popytu wewnętrznego, słabego rynku pracy, zmniejszających się zysków spółek, słabego rynku kredytów i niskich cen ropy. Nie oczekują oni odbicia gospodarek w formie litery V. Oczekują raczej litery U lub nawet L.  

Oczywiście takie prognozy to nie wyrok, bo wiele się może jeszcze wydarzyć, ale na nastroje rynkowe podziałało trzeźwiąco. Nie poprawiało nastrojów to, że Donald Trump polecił wstrzymać wpłacanie składek na Światową Organizację Zdrowia, do czasu wyjaśnienia, jaką rolę organizacja ta odegrała w „niewłaściwym zarządzaniu i w ukrywaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa”.

Generalnie w tej sytuacji nie dziwiło to, że wypowiadający się liczni przedstawiciele Fed widzą ryzyko związane z otwarciem gospodarki, ale przyznają, że ten ruch jest niezbędny. Problem w tym, że według prawników prezydent nie może nakazać otwarcia gospodarki, a 10 stanów, które mają plany odmrożenia działalności gospodarczej reprezentują jedynie 38% gospodarki USA.    

Układ techniczno – pandemiczny na wykresach indeksów wydaje się być dla obozu byków korzystny. Martwić może tylko to, że już wszyscy podzielają moją opinię zgodnie z którą dno zostało ustanowione w marcu. Niedawno analitycy najpotężniejszej firmy inwestycyjnej Goldman Sachs zmienili zdanie. Przedtem uważali, że zanim będzie można ogłosić koniec korekty to należy jeszcze przetestować dno z marca. Teraz uważają, że się pomylili. Kontrarianie, do których często i ja należę, twierdzą, że taka ogólnie obowiązująca opinia jest największym zagrożeniem dla obozu byków.

Interesujące rzeczy działy się na rynku ropy. Po licznych konsultacjach i przepychankach OPEC porozumiał się z krajami poza OPEC (w tym z Rosją) – postanowiono ograniczyć wydobycie o blisko 10%. Rynek zareagował bardzo niechętnie na taką decyzję. Szkodziło to, że kraje G20 nie uzgodniły wspólnego planu obniżenia wydobycia ropy naftowej. Oceniono też, że cięcie wydobycia nie skompensuje zmniejszenia popytu, a IEA ostrzegła, że popyt na ropę spadł najmocniej w historii. Nic dziwnego, że ceny baryłki ropy WTI po początkowym wzroście wróciły do poprzedniego poziomu, a potem zaczęły testować dno z marca. Jak widać tylko czekanie na porozumienie Rosja – Arabia Saudyjska pomogło bykom. Teraz czekamy na wzrost realnego popytu, a do tego czasu cena będzie się trzymała okolic 20 dolarów.

Złoto też było w centrum uwagi. W poniedziałek, kiedy wiele krajów świętowało jeszcze Wielkanoc (ale nie USA) cena uncji złota z impetem pokonała mocny opór techniczny na poziomie 1.690 USD pokonując przy okazji 1.700 USD.

Goldman Sachs twierdzi, że to otwiera drogę ku 1.800 USD (tam rzeczywiście jest poważny opór techniczny), ale według mnie praktycznie widać chęć zaatakowania z czasem szczytu na wysokości 1.900 USD.

W trakcie pisania komentarza (czwartek) cena uncji stabilizowała się nad 1.700 USD. W Polsce uncję złota można było kupić w Mennicy Polskiej za 8.300 zł. W przypadku większych wagowo zamówień „Termin realizacji zamówień wynosi do 25 tygodni”.

Na rynku walutowym nadal panowały bardzo zmienne nastroje. Wtedy, kiedy były słabe to kurs EUR/USD spadał (dolar się umacniał), a lepsze działały odwrotnie (ale nie zawsze, o czym niżej). Najbardziej widać to było w środę, kiedy to fatalne dane makro publikowane w USA (opis powyżej) nie doprowadziły do osłabienia dolara – wręcz odwrotnie – solidnie się umocnił (ucieczka do bezpiecznej przystani). W czwartek jednak czekanie na odblokowanie gospodarki dolara umacniało, mimo tego, że nastroje się poprawiały. W tej sytuacji należy zapomnieć o fundamentach i trzymać się techniki, a ona sygnalizuje spadki kursu.

Złoty też zachowywał się dość kapryśnie. Mocno zyskał we wtorek korzystając z poprawy nastrojów na rynkach. Potem sytuacja była nad wyraz zmienna, ale nadal rysuje się to, o czym pisałem tydzień temu – formacja proporca. Problem w tym, że teoretycznie zapowiada ona dalszą przecenę naszej waluty, ale jeśli nastroje będą się stopniowo poprawiały (na co liczę) to złoty powinien się umacniać. Umocnienie może być ograniczone, bo zakupy NBP obligacji skarbu państwa na rynku wtórnym drastycznie obniża ich rentowność, a to powinno obniżać chęć posiadania złotego.

Nie mogło złotemu zaszkodzić to, że w Wielki Piątek agencja ratingowa Standard & Poor’s potwierdziła długoterminowy rating Polski. Perspektywa ratingu pozostała stabilna. Agencja oczekuje, że w 2020 roku czeka nas spadek PKB o 2%, ale w 2021 roku nastąpi mocne odbicie przekraczające 4,5%.

Oczywiście jest to wróżenie z fusów, ale odnotować trzeba, że tarcza finansowa (100 mld nowych pieniędzy) w niczym nie pogorszyła opinii agencji (i nie zaszkodziła złotemu, mimo że tak twierdzi TEP). I to mimo tego, że obligacje PFR (według opinii Sławomira Dudka, który na tym zna się jak mało kto) według unijnej metody liczenia ESA wejdą do deficytu sektora finansów publicznych, zwiększą zadłużenie Polski, a sam PFR stanie się częścią sektora finansów publicznych. Tego zresztą należało oczekiwać.

Nie zaszkodziło też to (mogło nawet pomóc), że GUS opublikował raport o inflacji w marcu. Okazało się, że CPI wzrosła o 4,6% (GUS nie miał wszystkich danych, część cen szacował). To był drugi co do wielkości wzrost od listopada 2011 r. Najmocniej drożała żywność (ponad 20% wieprzowina). Rynek oczekuje, że inflacja zacznie teraz spadać, bo pandemia ograniczy popyt. Ograniczy też jednak podaż, a susza zacznie z czasem podnosić ceny żywności.  Nie liczyłbym na znaczne spowolnienie inflacji w drugim kwartale. Owszem, deflacja jest możliwa, ale według mnie dopiero na początku 2021 roku z powodu efektu bazy.

GPW po świętach pomagała też poprawa nastrojów na rynków globalnych. WIG20 z impetem przełamał 38% zniesienia (drugi poziom |Fibonacciego). Jeszcze mocniejszy był SWIG80 (ceny małych spółek łatwo jest podnosić). Jednak już w środę zwyżki zostały wymazane, a w czwartek nieco pogłębione, bo nastroje pogorszyło to, co powyżej opisałem. Teraz oporem jest poziom 1.725 pkt., a mocnym wsparciem 1.500 pkt. Jeśli w USA indeksy będą tworzyły rosnące ramię litery V to i u nas indeksy będą rosły. Zakładam, że tak właśnie będzie o ile pandemia nie zrobi jakiegoś psikusa.

Im szybciej będą się otwierały gospodarki tym lepiej dla obozu byków. Coraz większa liczba krajów w Europie prezentowała swoje programy odmrażania gospodarki. Na przykład po miesięcznej przerwie Dania, jako pierwszy kraj w Europie, zdecydowała o otwarciu placówek edukacyjnych i opiekuńczych dla dzieci (żłobki, przedszkola i szkoły podstawowe). W Niemczech też zaprezentowano plan odmrażania: od 20.04 czynne sklepy o pow. do 800 m2, od 4.05 nastąpi stopniowy powrót do szkół, do 31.08 nie będzie imprez masowych.

Analitycy Citi Handlowy twierdzą, że

Kraje, które dotychczas zdecydowały się rozpocząć proces otwierania gospodarki (Austria, Czechy, Dania) są na innym etapie epidemii niż Polska. Biorąc pod uwagę, że okres od zakażenia do wystąpienia objawów COVID-19 może wynieść około dwóch tygodni, poważniejsze decyzje w sprawie odmrażania gospodarki mogą być podejmowana po około 14 dniach spadku liczby nowych zakażeń.

Najważniejsze jest w tej opinii słowo „poważniejsze” – nie zaliczyłbym do tych decyzji o możliwości pójścia do lasu, czy zezwolenia na wejście na tereny zielone i uzależnienie liczby klientów w sklepach nie od liczby kas, a od powierzchni sklepów. Poprzednie zakazy były według mnie absurdalne, więc nowe regulacje po prostu wyprowadzają kozę z domu (jak w znanej anegdocie). Najważniejsze dla gospodarki, a co za tym idzie i dla rynków będzie uruchomienie szkół i przedszkoli. Jakoś dziwnie jestem przekonany, że nastąpi to przed wyborami, które najpewniej odbędą się 17 lub 23 maja.   

Jak widać z powyższego tekstu jestem umiarkowanym optymistą, ale pamiętać trzeba, że w tle pandemii szykuje się nam potężny kryzysy strefy euro, a może nawet całej Unii Europejskiej. „Największy plan ratunkowy w historii integracji” uzgodniony przez ministrów finansów strefy euro (540 mld euro) nie zawiera żadnej propozycji Włoch. Głównym (240 mld euro) narzędziem wsparcia finansów najsłabszych krajów ma być, Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM) – powstał osiem lat temu.

Włosi nie wywalczyli wspólnych obligacji dla strefy euro (koronaobligacje). Problem Włoch i Hiszpanii narasta. Analitycy Unicredit twierdzą, że oba te kraje odnotują 15 procentowe spadki PKB. Twierdzi się też, że bez pomocy całej strefy nie wyjdą szybko z kryzysu. Włosi chcą zasilić gospodarkę różnymi formami pomocy o wartości blisko 50% PKB. A już obecnie zadłużenie Włoch to 132, zaś Hiszpanii 100% PKB. Szykuje się duży problem. Ale o tym… tak, pomyślimy jutro.


Autorem tekstu dla iWealth jest Piotr Kuczyński, ekonomista, analityk rynków finansowych.

Niniejszy materiał ma wyłącznie charakter promocyjny i nie stanowi oferty ani zaproszenia do składania ofert w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą stanowić wyłącznej podstawy do skorzystania z usług oferowanych przez Spółkę lub do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej. Wymagane przepisami prawa informacje o Spółce oraz świadczonych usługach, w tym o ryzyku związanym z oferowanymi instrumentami finansowymi udostępniane są na stronie internetowej iwealth.pl, w serwisie transakcyjnym iWealth Online lub w formie papierowej przed rozpoczęciem świadczenia usługi.




Do pobrania