„Hossa nadziei” nadal jest kontynuowana.

iWealth News
Piotr Kuczyński dla iWealth

Wydawało się, że w minionym tygodniu świat finansów będzie się wpatrywał w stosunki USA – Chiny, ale tak się nie stało. Przyjdzie i na to jednak czas. Już na początku tygodnia prezydent Donald Trump zapowiedział, że pod jego koniec (do momentu pisania komentarza to się nie wydarzyło) odpowie sankcjami na posunięcia Chin, które chcą zaprowadzić w Hongkongu swój reżim bezpieczeństwa. Unia Europejska też zresztą obiecała ostrą reakcję.

Wszyscy jednak spodziewali się stonowanej odpowiedzi Chin, które oświadczyły, że będą wywiązywać się z wstępnej umowy handlowej z USA. Kolejne sygnały z Chin nie były jednak takie łagodne. Ministerstwo Spraw Zagranicznych tego kraju zapowiedziało odwet w odpowiedzi na ewentualne sankcje USA. Wojna handlowa USA – Chiny zostanie z nami na dłużej i od czasu do czasu będzie szkodziła obozowi byków. W piątek jednak, przed trzydniowym weekendem, Wall Street pokazała, że nie bardzo obawia się tej wojny. Indeksy na Wall Street zakończyły sesję niewielkimi wzrostami.

W poniedziałek giełdy globalne (szczególnie europejskie) wykorzystały nieobecność Wall Street i londyńskiego City (święto w obu krajach) i mocno zyskały. Nadal widać było, że (na razie?) problemy na linii USA – Chiny nie wchodzą na plan pierwszy. Spoglądano na rozmrażanie gospodarek i czekano na środę (o tym niżej).

Przy okazji warto przypatrzeć się pandemii w Japonii. Ten kraj lockdownu w stylu europejskim nie zastosował, nie testował też zbyt intensywnie, a jednak epidemia sama wygasła i Japonia właśnie ogłosiła jej zakończenie. Czytam, że specjaliści wirusolodzy, epidemiolodzy nie wiedzą, dlaczego taki dziwny był przebieg epidemii w tym kraju.

Można więc powiedzieć, że przebieg pandemii jest różny w różnych krajach i nie można kierować się wyglądem krzywej zakażeń w jednym kraju po to, żeby stosować podobne środki. Nawiasem mówiąc w Polsce w środę rząd zdjął nam maseczki (na ulicy) i pozwoli od 6. czerwca chodzić do kin i teatrów.

Odmrażanie gospodarki dość szybko postępuje, mimo tego, że liczba zakażeń nie spada. Dość kuriozalne jest to działanie, ale oczywiście dla gospodarki korzystne.

Bykom na rynkach finansowych pomagały też w poniedziałek oceny przyszłości niemieckiego instytutu Ifo (indeks wzrósł mocniej niż tego oczekiwano) oraz odmrażanie kolejnych części gospodarki przez europejskie kraje. Niemiecki XETRA DAX pokonał wreszcie poziom 50% zniesienia bessy. W Chinach weekend przyniósł kolejne obietnice rządu i banku centralnego mające na celu pomoc gospodarce.

Indeksy europejskie usiłowały odrobić, stracony do amerykańskich, dystans. Oczekiwano też przede wszystkim środowego wystąpienia Komisji Europejskiej z nowym planem pomocy gospodarkom poszczególnych krajów Unii Europejskiej oraz zmodyfikowanego budżetu Unii na lata 2021-2027.

We wtorek właśnie to oraz kolejne dobre wieści z rynku pandemii, od rana pomagały we wzrostach indeksów. Pomagały też informacje o pomocy rządu dla Lufthansy (ponad 9 mld euro) oraz zapowiedź otworzenia ruchu turystycznego z Niemiec do innych krajów europejskich.

Poza tym w USA znowu pojawiły się nadzieje na szczepionkę. Tym razem miała ją wytworzyć spółka Novavax (od marca wzrost ceny akcji o 400%). Poza tym Merck zapowiadał dwie szczepionki i lek. To duża spółka, więc od marca nawet nieco staniała. Generalnie widać, że małe spółki wykorzystują pandemie do ogłaszania przedwczesnych informacji o lekach/szczepionkach. Nawiasem mówiąc, czy ktoś chciałby się zaszczepić słabo przetestowaną szczepionką skoro wszyscy eksperci twierdzą, że czas jej opracowania (z testami) to 12-18 miesięcy?

W środę, już przed decyzjami Komisji Europejskiej, pojawiły się informacje mówiące o tym, że plan pomocowy będzie większy niż oczekiwano. Potem Komisja to potwierdziła. Plan opiewa na 500 mld euro w dotacjach (bezzwrotnych) i 250 mld euro w gwarancjach i kredytach. Euforia panująca na rynkach pozwoliły na wybicie się europejskich indeksów z konsolidacji, a kurs EUR/USD pokonał opór. Nie przeszkodziło nawet to, że Christine Lagarde, szefowa ECB, powiedziała, że bank rezygnuje ze swojej optymistycznej części prognozy (spadek PKB w strefie euro o 5%). Teraz obowiązuje przedział spadku od 8 do 12%.

Warto też pamiętać o tym, że opór „oszczędnej czwórki” (Szwecja, Dania, Austria, Holandia) i być może części państw Europy Centralnej może zatrzymać lub (co bardziej prawdopodobne) znacznie zmodyfikować ten plan. „Oszczędna czwórka” chciałaby, żeby pomoc nie była bezzwrotna, ale już podczas weekendu pojawiły się informacje o możliwym kompromisie.

Polska ma podobno dostać dotację  w wysokości 38 mld euro (podobnie Francja) i 26 mld euro w kredytach i jest czwartym największym beneficjentem tego Funduszu Odbudowy. Problemem dla naszego kraju może być jednak to, że Komisja Europejska chce, żeby wypłata/wykorzystanie funduszy zarówno z FO jak i budżetu na lata 2021-2027 była warunkowana wypełnieniem zobowiązań wynikających z transformacji ekologicznej (Europejski Zielony Ład) oraz wypełnieniem zaleceń odnośnie praworządności. Najwięcej mają zyskać Włochy (blisko 82 mld euro dotacji) i Hiszpania (ponad 77 mld euro). Do zatwierdzenia planu potrzebna jest zgoda każdego z 27 państw UE, więc tak naprawdę dopiero teraz rozpoczną się dyskusje, które podobno mają zakończyć się w lipcu.  

Wróćmy na rynki, na których nadal panuje hossa nadziei na powrót gospodarki do stanu przed pandemicznego. W sposób oczywisty ta hossa jeszcze bardziej i całkowicie irracjonalnie podnosi ceny akcji. Mało kto się tym chyba jednak przejmuje, a zarządzający funduszami (szczególnie ETF) nie mają wyjścia – muszą podążać za indeksami.

Na Wall Street widzieliśmy zawahanie we wtorek, kiedy Amerykanie powrócili na rynki po trzydniowym weekendzie. Indeksy zyskiwały po ponad dwa procent, ale pod koniec sesji nastąpiła realizacja zysków zmniejszająca o połowę skalę zwyżki. Indeks S&P 500 cofnął się spod poziomu 3.000 pkt. (to jedocześnie początek okna bessy), a NASDAQ gwałtownie zawrócił spod podobnego okna bessy z 24. lutego i wyrysował złowróżbną czarną świecę.

Źle to wyglądało, ale w środę zanosiło się od rana na to, że opory zostaną pokonane dzięki euforii panującej na rynkach europejskich. I rzeczywiście Wall Street znowu (tak już jest od paru dni) rozpoczęła sesję spadkiem indeksów. NASDAQ tracił nawet ponad dwa procent. Być może to pogróżki Donalda Trumpa pod adresem mediów społecznościowych (Twitter postawił znak zapytania nad dwoma tweetami Trumpa) szkodziły temu indeksowi. Jednak znowu popyt zaatakował i spokojnie doprowadził do blisko półtoraprocentowego wzrostu indeksu S&P 500 (z pokonaniem średniej 200. sesyjnej) a NASDAQ zyskał 0,77%, ale okna bessy nie zamknął.

Generalnie widać już chęć zrealizowania części zysków (te początkowe spadki indeksów), ale nadal byki przeważają. Lęk wysokości może i powinien się pojawić, ale potężna liczba krótkich pozycji otwartych przez fundusze inwestycyjne na to na razie nie pozwala. Im wyżej wędrują indeksy tym bardziej wymuszają konieczność zamykania krótkich pozycji, czyli kupowania akcji, czym pomagają obozowi byków. Klasyczne sprzężenie zwrotne.

Jak już wyżej pisałem euforia mocno podniosła europejskie indeksy. Niemiecki XETRA DAX zaatakował poziom 61,8% zniesienie bessy. Ma jednak blisko 20% do szczytu wszech czasów, więc nadal zachowuje się gorzej niż indeksy na Wall Street. Jeśli stosunki chińsko – amerykańskie temu nie przeszkodzą to odrabianie strat będzie kontynuowane.

W czwartek jednak indeksy europejskie od rana nadal rosły mimo tego, że Chiny zatwierdziły nowe prawo dotyczące reguł bezpieczeństwa w Hongkongu, które to regulacje są kontestowane zarówno przez mieszkańców Hongkongu jak i przez USA. W USA byki prawie przez całą sesję dyktowały warunki (indeksy zyskiwały ponad jeden procent), ale w samej końcówce prezydent Donald Trump zapowiedział, że w piątek będzie miał konferencję w sprawie Chin, co doprowadziło do zakończenia sesji niewielkimi spadkami indeksów.

Na rynku walutowym w środę kurs EUR/USD zaatakował z sukcesem opór na poziomie 1,099 USD, a potem zwyżkę kontynuował. Analiza techniczna każe oczekiwać marszu kursu ku poziomowi 1,123 USD. Tutaj jednak mała uwaga – jeśli nastroje się pogorszą na skutek zawirowań USA – Chiny to wybicie z dwumiesięcznego trendu bocznego okaże się być pułapką.

Na rynku surowcowym cena baryłki ropy WTI zatrzymała się w okolicach 34,70 USD. Przez cały tydzień trwała konsolidacja w przedziale 31,00 – 34,70 USD. Szkodziło cenie nie tylko napięcie na linii USA-Chiny, ale i to, że Rosja chce (zachowując jednak ustalenia OPEC+) nieco zmniejszyć skalę redukcji wydobycia oraz wzrost zapasów w USA. Wyłamanie z tego przedziału pokaże kierunek na dłużej. Poważny opór nadal jest w okolicach 41,30 USD.

Nadzieja na powrót gospodarki globalnej do zdrowia powinny pomagać zwolennikom drogiej ropy i tylko problem chiński może hamować zwyżkę ceny.

Na rynku złota nadal panuje brak przekonania, co do tego, czym należy się kierować. Pisałem o tym już kilka razy, że gracze nie bardzo wiedzą czy mają grać na zwyżkę obawiając się inflacji lub/i zawirowań geopolitycznych, czy na zniżkę widząc powrót dobrych nastrojów na rynkach. W kończącym się tygodniu przewagę zdobyło obóz niedźwiedzi. Złoto taniało, ale w układzie technicznym nadal nic się nie zmieniło. Opór jest na 1.745 USD, a wsparcie na 1.670 USD. Wyłamanie pokaże kierunek na dłużej. W krótkim terminie złoto może tanieć, ale uważam, że długi termin (1-2 lat) będzie należał do obozu byków.

W Polsce w poniedziałek GPW zachowywała się dużo słabiej niż inne giełdy europejskie. Owszem, indeksy wzrosły, ale na WIG20 obrót był śladowy (brak inwestorów z City i z USA), a opór na poziomie 1.670 pkt. ocalał. Za to sWIG80 ustanowił nowy trzymiesięczny rekord (zostało 7,5% do tegorocznego szczytu).

We wtorek inwestorzy zagraniczni wrócili, co skutkowało potężnym wzrostem obrotu (3 razy ten z poniedziałku). WIG20 przypuścił atak na opór na poziomie 1.670 pkt., bo rano indeksy w Azji mocno zyskiwały, dzięki czemu rosły też kontrakty na amerykańskie indeksy i nadal zyskiwały indeksy europejskie. Indeksy WIG. mWIG40 i WIG20 (zyskał cztery procent) wybiły się z dwumiesięcznego kanału trendu bocznego dając mocny sygnał kupna. sWIG80 kontynuował zwyżkę i miał już parę procent do szczytu z lutego 2020 r.

Wybicie na dużym obrocie z kanału trendu bocznego analiza techniczna każe uważać za zapowiedź wzrostu przynajmniej o szerokość kanału, czyli, w przypadku WIG20, przynajmniej do 1.780 pkt. (50% zniesienia bessy to 1.720 pkt.). Jeśli zaś przyjmiemy, że ten trend boczny to była flaga to wzrost powinien sięgnąć przynajmniej poziomu 2.020 pkt.  

W środę pojawił się mały znak zapytania. WIG20 na dużym obrocie znowu szybko rósł zyskując ponad dwa procent, ale od połowy sesji podaż zaczęła dusić popyt i indeks zaczął się osuwać (zewnętrzna sytuacja nie miała na to zachowanie najmniejszego wpływu). Słaby początek sesji na Wall Street umocniła siłę niedźwiedzi, przez co sesja zakończyła się kosmetycznym spadkiem indeksu.

W czwartek jednak popyt znowu zaatakował. WIG20 znowu zyskiwał ponad dwa procent, ale decyzja Rady Polityki Pieniężnej zaszkodziła bankom, co znacznie ograniczyło skalę zwyżki, ale jednak indeks zyskał ponad pół procent. Dopóki WIG20 nie powróci pod wsparcie na 1.670 pkt. (ten pokonany opór stał się wsparciem) to sygnał kupna będzie nadal obowiązywał.

Atak popytu widać było również na innych rynkach krajów rozwijających się, co rzecz jasna przeniosło się też na ich waluty. Drożały w wielu krajach z tego obozu – od peso do złotego. Nasz waluta zasłużyła nawet na wspomnienie w dużych zagranicznych agencjach informacyjnych. Mało tego nawet decyzja RPP ( o tym niżej) złotemu mocno nie zaszkodziła (zaszkodzi jednak, jeśli nastroje się popsują).

W poniedziałek złoty wykorzystał brak inwestorów z USA i Wlk. Brytanii i kurs EUR/PLN pokonał wsparcie na poziomie 4,51 PLN otwierając drogę do 4,39 PLN. Prawdziwa przecena walut nastąpiła we wtorek. Wtedy to kursy wręcz runęły w przepaść, a w środę i czwartek skalę spadku zwiększyły. W ten sposób zakończone zostało budowanie proporca (trójkąta), o którym często wspominałem.

Analiza techniczna twierdzi, że taki proporzec jest najczęściej zapowiedzią dalszego wzrostu, ale ja zawsze pisałem, że trudno w to wierzyć w przypadku naszej waluty. Wyłamanie dołem z takiego trójkąta każe oczekiwać dalszego umocnienia złotego. Na EUR/PLN przynajmniej do 4,39 PLN, ale mocne wsparcie jest dopiero w okolicach 4,325 PLN. Na USD/PLN wsparcie jest na 3,97 PLN, a na CHF/PLN na 4,04 PLN.

Co prawda dane makro niespecjalnie mają wpływ na zachowanie rynków, ale to nie znaczy, że nie należy na nie spoglądać, więc i my to zrobimy.

Publikowany przez BIEC Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK) obniżył się o blisko 6 punktów w stosunku do miesiąca poprzedniego. Skala spadku wskaźnika była daleko mniejsza od tej sprzed miesiąca, kiedy stracił on aż 19 punktów, ale na razie poprawy w tym badaniu nie widać. Trudno, żeby było widać skoro na przykład publikowane w piątek 22.05 dane o sprzedaży detalicznej pokazały, że w kwietniu w Polsce spadła ona o 22,6%.

Parę słów trzeba powiedzieć o nieoczekiwanej decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Mimo docierających z wielu stron słów krytyki już po poprzednim cięciu i tym razem RPP stopy obniżyła. Główna stopa (referencyjna) spadła z 0,5 do 0,1%. Na razie, przy inflacji nieco wyższej niż trzy procent takie posunięcie szkodzi lokatom bankowym i wszystkim ludziom, którzy mają oszczędności oraz potencjalnie szkodzi bankom i złotemu. Niewiele pomoże gospodarce. Uważam takie działanie za szkodliwe.

Nawiasem mówiąc warto wspomnieć o sytuacji finansowej państwa. Dochody podatkowe w kwietniu były aż o 32 proc. mniejsze niż rok temu (spadek o 11,5 mld zł.). Wpływy z podatku VAT spadły o 22,5 proc., z akcyzy o 21 proc., z podatku PIT o 32 proc., a CIT o 58 proc. Wydatki w kwietniu były o 22 proc. wyższe niż rok temu. Wynikiem tej nierównowagi było to, że deficyt budżetowy za ostatnie 12 miesięcy wyniósł 32,5 mld zł, czyli 1,6% PKB. Jak widać jednak po zachowaniu złotego nikt się tym nie przejmuje.

W przyszłym tygodniu zobaczymy ostateczne odczyty indeksów menadżerów logistyki (PMI – również w Polsce oraz w USA ISM) i weryfikację danych o PKB oraz wstępne dane o polskiej inflacji CPI. Teoretycznie najważniejsze dla globalnych giełd będą piątkowe, miesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy, ale widzimy, że nawet liczba bezrobotnych równa liczbie ludności Polski nie jest w stanie obozu byków wystraszyć. Nie spodziewam się więc tego, żeby te dane miały wpływ na nastroje – chyba, że będą lepsze od oczekiwań.

Po zachowaniu rynków widać, że o ile rozwój konfliktu USA – Chiny nie popsuje nastrojów to indeksy będą nadal rosły, chociaż być może w USA nastąpi konsolidacja przed szczytem wszech czasów na NASDAQ. Nadal (jak pisałem w jednym z poprzednich komentarzy) trzeba w takim scenariuszu oczekiwać dobrych nastrojów do środku lata. Wtedy może się pojawić obawa o wznowienie pandemii, co zaowocowałoby korektą.


Autorem tekstu dla iWealth jest Piotr Kuczyński, ekonomista, analityk rynków finansowych.


Niniejszy materiał ma wyłącznie charakter promocyjny i nie stanowi oferty ani zaproszenia do składania ofert w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą stanowić wyłącznej podstawy do skorzystania z usług oferowanych przez Spółkę lub do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej. Wymagane przepisami prawa informacje o Spółce oraz świadczonych usługach, w tym o ryzyku związanym z oferowanymi instrumentami finansowymi udostępniane są na stronie internetowej iwealth.pl, w serwisie transakcyjnym iWealth Online lub w formie papierowej przed rozpoczęciem świadczenia usługi.




Do pobrania